Panie i panowie, TADAM!
Oczywiście jak zwykle z niecierpliwości udało mi się parę rzeczy schrzanić, więc z daleka wygląda dobrze, a z bliska... no cóż, powiedzmy, że jakość wykończenia jest porównywalna z jakością odlania plastików przez jedi M. Poza tym już na początku skleiło mi się trochę za wąsko (można było uzyskać nawet 0.5cm więcej), ale na szczęście, jak na dorosłą osobę, mam wyjątkowo mały rozmiar głowy, więc się mieszczę
Zgodnie z tym, co mówiłam wcześniej, starałam się zrobić hełm "jak prawdziwy". Oto, co udało mi się osiągnąć:
Otwierana szyba:
System wymyślony przez mojego tatę: wewnątrz grzebienia wkleiłam prowadnicę z takiej szyny (standardowo używanej np. do ukrywania kabli sieciowych albo telewizyjnych; po ponacinaniu "zewnętrznej" części daje się ona dowolnie wyginać):
Wewnątrz prowadnicy przesuwa się pasek 2mm blachy aluminiowej, przyciętej dokładnie na szerokość szyny, odpowiednio wygiętej i jednym końcem przykręconej do szybki (2 śrubki, nie zapomnieć o podkładkach). Dodatkowo wewnątrz prowadnicy wkleiłam parę kawałków płyty piankowej, żeby nie było za dużego luzu i szyba mi sama nie opadała
Aha, prowadnicę wewnątrz grzebienia wkleiłam Poxipolem - idzie całe opakowanie. Zdecydowanie polecam przezroczysty, początkowo użyłam szarego (widać na zdjęciu) i w czasie SF udało mi się teoretycznie zaschniętą całość nieopatrznie urwać...
System działa w miarę dobrze - można ustawić szybkę w położeniu dowolnym i sama się nie przesunie, ale "chodzi" dość ciężko - a to dlatego, że blaszka aluminiowa jest dosyć miękka i przy zamykaniu zawsze odrobinę się odkształca (wygina bardziej niż potrzeba). Na drugi raz trzeba by wziąć grubszą blachę i wkleić mniej wypełnienia w prowadnicę.
Bogate wnętrze:
Ze specjalnie w tym celu wyhodowanych "asteroid" z pianki do uszczelniania okien wycięłam sobie "podpórki" - jedna wypada na czubku głowy, druga z tyłu (w prawdziwym hełmie ta pierwsza jest na czole, czego tu se ne da
). Do tego "nauszniki" od dużych słuchawek z mikrofonem (za złotówkę na allegro), przymocowane przy użyciu kawałków wspomnianej pianki. Kabel od słuchawek odczepiłam, czego teraz żałuję - można by go chować w irokezie, a w razie potrzeby wyjąć, podłączyć i byłaby muzyczka w hełmie
Na "podpórki" i wewnątrz podbródka nakleiłam po 2 warstwy 5mm gąbki. To ostatnie nie jest do końca dobrym pomysłem, bo teraz poci mi się broda
, więc może wymienię na coś innego (zupełnie pusty podbródek jest za duży). Kawałek gąbki nakleiłam też na wierzch szybki, żeby nie było szpary między nią a hełmem oraz na śrubki mocujące ją do prowadnicy, aby mnie nie dziobały w czoło. Resztę wnętrza hełmu wykleiłam bardzo cienką gąbką w tym samym kolorze, co na "podpórkach" - przy czym przylepiłam ją tylko w tych miejscach, gdzie jest to konieczne, dzięki czemu w razie jakiejś awarii mam dostęp do systemu otwierania szyby (albo mogę ukryć w hełmie coś tajnego
).
Arkusze gąbki, które wykorzystałam, pochodziły z eleganckiej walizeczki z wykwintnym kompletem sztućców. Bardzo podobnych używa się do zabezpieczania laptopów i monitorów, a prawdopodobnie da się też gdzieś gąbkę kupić "z metra". Do klejenia użyłam "Kleju do styropianu i gąbki" firmy Dragon - wiąże bardzo szybko, trzyma jak pieron i łatwo się zmywa z rąk wodą.
Efekt trochę przerósł moje oczekiwania - słuchawki pasują tak idealnie, że odcinają część dźwięków z zewnątrz. Cóż, chciałam jak prawdziwy
Malowanie:
Tutaj najbardziej schrzaniłam, bo jak zwykle zostawiam rzecz na ostatnią chwilę, potem nie zdążałam skończyć przed eventem... i w efekcie malowałam hełm trzy razy, za każdym razem będąc zmuszona zmywać część poprzedniej powłoki - a to nigdy się ładnie nie kończy. Dodatkowo podczas nakładania ostatniej, przezroczystej warstwy udało mi się z deczka przegiąć i wzorki zaczęły mi płynąć (nie wszystko uratowałam...) oraz utworzyło się parę niefajnych zacieków. Cóż, za zdobywanie doświadczeń się płaci...
ale chętnie się nimi podzielę, jeśli komuś pomogą:
1. Białe tło - użyłam metody starej, praktykowanej jeszcze przez klony (wielkie dzięki, Kamel!): podkład do plastików + podkład biały + farba na bazie wodnej (wszystko firmy DECOCOLOR). Po nałożeniu każdego rodzaju powłoki należy dać jej spokojnie wyschnąć. Biała farba strasznie 'łapie" wszelkiego rodzaju kurz, sierść i inne zabrudzenia, więc wszelkie działania mogące ją zepsuć (np. wykańczanie wnętrza) najlepiej wykonać albo przed jej nałożeniem, albo po ostatecznym zakończeniu malowania.
2. Wzorki - jeśli chce się użyć jakiegokolwiek maskowania, to nie wcześniej, niż dobę po nałożeniu białej farby (inaczej może zejść razem z maskowaniem). Ponieważ na moim hełmie wzorki są raczej drobne, użyłam pędzelka i farb modelarskich. Ciemnozielony metalik na przedniej części jest olejny (super farba, samoczynnie wyrównują jej się ślady pędzla!), pozostałe to błyszczące akryle. Przy malowaniu tego zielonego przodu oraz kółeczek użyłam fluidu modelarskiego do zabezpieczenia brzegów, co okazało się złym pomysłem - mimo bardzo starannego nałożenia, krawędzie były strasznie nierówne, a z kółek zrobiły się kleksy i musiałam poświęcić mnóstwo czasu na zeskrobanie farby w jednych, a nałożenie w innych miejscach. Dużo lepsze efekty daje obrysowanie konturów cienkim ołówkiem, a następnie staranne wypełnienie pędzelkiem - tak namalowałam kółko od "głośniczka" i czarne "cosie" na grzebieniu.
Przy malowaniu paska na irokezie i czarnych szerokich pasów z boku użyłam jako maskowania taśmy izolacyjnej - dobrze przylega, a podgrzana (pod lampą) i odrywana baaardzo wolno nie niszczy tła (o ile tylko pozwoli mu się dobrze wyschnąć
).
Paski na "głośniczku", podobnie jak w hełmach filmowych, są naklejone. Tak samo czarne krokiewki, bo już nie miałam cierpliwości... Najwięcej czasu zajęło mi obrysowanie "konturu", aby był idealnie równy, po czym część efektu udało mi się zepsuć w czasie lakierowania
Wypukły wzór na przodzie (Feniks oraz Kot Rebelii
) uzyskałam, naklejając (jeszcze przed malowaniem) kontury wycięte z 0.25mm HIPS-u.
3. Powłoka ochronna - ja użyłam błyszczącego lakieru szybkoschnącego. Nie będę się rozwodzić - nie chciało mi się nakładać wielu cienkich warstw, a "jedna grubsza" (czytaj: nanoszone z małej odległości) po prostu zaczęła płynąć, częściowo rozmywając piękne, proste czarne linie... Nie róbcie tak! I małe ostrzeżenie: nawet jeśli lakier już wygląda na suchy i nie lepi się przy dotknięciu, to wcale nie znaczy, że nie przyklei się do niego np. gazeta, na którą ten pozornie suchy przedmiot się odłoży... ja w ten sposób trochę zepsułam pięknie namalowany wzór na irokezie...
Teraz mam nowy, błyszczący, choć nie tak ładny, jakbym chciała, hełm. Sztucznego brudu malować nie będę (samo się pobrudzi przy używaniu
), ale zastanawiam się, czy by może nie przetrzeć delikatnie papierem ściernym lakieru w miejscach, gdzie jest białe tło, tak, aby tylko wzorki błyszczały. Jeszcze nad tym pomedytuję.