Przepraszam za kolejny
"podwójny" post, ale wolna niedziela zachęciła mnie do kombinowania i w ten oto sposób powstały rękawiczki, uporałam się z problemami wysokich butów, a w między czasie został wyrzeźbiony prototyp rękojeści miecza (ta nie będzie spełniała na razie swoich funkcji- z mieczem muszę się wstrzymać z powodów finansowych, jednakże w przyszłości wszystko zostanie skompletowane).
Rękawice- gotowe, do drobnych poprawek
Pierwszy element kostiumu, który został stworzony na podstawie wykrojów babcinych rękawiczek noszonych przez elegantki kilka dekad temu, z tą różnicą, że są znacznie dłuższe, oraz wykonane z eko-skóry (skaj włoski, zakupiony na allegro). Sięgają powyżej łokcia (ok. 10 cm nad zgięciem), jednak po przymiarce okazało się, że są nieco za krótkie i wymagają użycia przedłużki ( z resztek materiałów po innych elementach kostiumu) i jest to zabieg tymczasowy. Rękawiczki zostaną na nowo uszyte, choć muszę zdradzić, że łączenie maskuje środkowe zapięcie naramiennika. Z pomocą rodzinnej krawcowej służącej radą i wiekowym, acz nadal precyzyjnym okiem, powstały rękawice prezentujące się w ten sposób (w tle hektolitry wody, zakupowe pozostałości, oraz karton, z którego wycinane były szablony pod zbroje):
Buty- półprojekt
Tu raczej prezentacja raczej poglądowa-przypadkowa. Zetknięcie się starych buciorów sięgających połowy łydki, oraz nogawek skórzanych spodni, które swoje lata świetności miały już dawno za sobą. Naciągniecie jednego na drugie poskutkowało podsunięciem pomysłu na kłopotliwe obucie- wykonanie podobnych na zamówienie, z substytutu prawdziwej skóry, waha się od 1500-2000 zł (pisałam w tej sprawie do Pana, produkującego sztyblety dla szturmowców).
Teraz muszę jedynie zaszyć ślad po zamku, oraz delikatnie przedłużyć cholewkę, by łączenie było w miarę zamaskowane (i jak w przypadku rękawic, będzie ono niewidoczne pod pasami mocującymi nagolenniki). Podtrzymująca taśma sylikonowa została już zamówiona- będzie działać jak paski w pończochach- umożliwiając zsuwanie się materiału.
Rękojeść- testowa
Lub ściślej mówiąc zabawa z białą gliną. Nigdy wcześniej nie było mi dane rzeźbić, więc była to raczej próba sprawdzająca moje zdolności manualne. Być może po wielu takich ćwiczeniach, w końcu stworzy się coś sensownego, przy czym nie będzie strachu położenia sękatego tworzywa na rękojeść FX'ów. Na zdjęciu jeszcze w czasie rzeźbienia i pieszczenia twardym pędzelkiem do nadania faktury. W rzeczywistości jest ona bardziej "splątana", niż "grudkowata" i przywodzi na myśl korzenie wiekowych drzew (a nie produkt uboczny trawienia). Pokrycie tego tworu farbą, oraz lakierem na pewno doda mu uroku, jednakże na razie schnie, utwardzając się od kilku godzin. U szczytu ametyst. Bo brak mi pod ręką rubinów, lub lepidolitów.
PS: Może poproszę ślicznie moderatorów o drobną zmianę nazwy wątku? Będę tu publikować wsio związane z moimi przygotowaniami, nie tylko tyczącymi się lekku- szkoda usuwania, lub wysyłania do archiwum. (: