Będzie tendencyjnie – który element SW kochasz najbardziej?
Może nie element, ale pewną cechę tego uniwersum: obfitość detali, które je uwiarygadniają. To właśnie to mnie w nim ujęło, gdy pierwszy raz miałam kontakt bodaj z karcianką CCG, wydawaną w czasach Special Edition przez Deciphera oraz zawartymi w niej szczegółami dotyczącymi postaci czy obiektów z filmu. Poza tym lubię Mandalorian i szybkie myśliwce 🙂 Nie przepadam natomiast za Jedi i zasadniczo nie kręcą mnie zbytnio klimaty „około-Mocowe”.
Kiedy wstąpiłaś do Legionu i co Cię do tego zachęciło?
O ile się nie mylę, w tym roku stuknęło równiutkie dziesięć lat! Chociaż pierwsze przymiarki do stroju z SW czyniłam już w 2003 roku, to dopiero kilka lat później go zarejestrowałam, a decydujące znaczenie miał chyba fakt przystąpienia do Legionu mojego (wówczas jeszcze przyszłego) męża.
Ile masz kostiumów i jaki był pierwszy?
Tych zarejestrowanych po „ciemnej stronie Mocy” dwa – co ciekawe, oba są strojami akceptowanymi również w Rebel Legionie (do którego także należę). Są to strój Mary Jade (zarejestrowany jako pierwszy) oraz Boushha (ukończony w 2013 roku, a dokładnie w trakcie Celebration w niemieckim Essen).
Czy któryś z nich preferujesz bardziej od pozostałych?
Chyba nie – myślę, że każdy z posiadanych strojów ma dla nas szczególne, choć odmienne znaczenie. Jedne są wygodne, inne efektowne. Marę darzę sentymentem, bo bardzo lubię tę postać, w Boushha włożyliśmy zaś wiele pracy i jestem dumna z efektu, jaki uzyskaliśmy. To trudny strój, pełen detali, które staraliśmy się odwzorować jak najwierniej.
Nie ukrywajmy, Twoje nazwisko jest rozpoznawane przez wszystkich polskich fanów SW. Podzielisz się z nami jakąś ciekawostką z pracy?
„Wszystkich” to na pewno gruba przesada. A ciekawostki? Cóż, zdarzają się miłe chwile, gdy ktoś docenia pracę tłumacza i przekazuje pozytywny feedback, jednak znacznie częściej fani dostrzegają w książkach błędy, za które winę, niezależnie od tego, kto ją rzeczywiście ponosi, przypisuje się zazwyczaj autorowi przekładu. Na samym wstępie mojej przygody z tłumaczeniem SW oberwało mi się (niesłusznie) za zrobienie z Dodonny kobiety (chodziło akurat o nazwę statku), a jakiś czas później autokorekta zmieniła w którejś z książek planetę Naboo na Naboi, zaś stocznie Fondora na kondora. Ale jako że wpadki zdarzają się każdemu, i ja mam na swoim koncie zmianę płci którejś z trzecioplanowych postaci w starym kanonie – klasyczny babol, przed którym nie ustrzegło się gros tłumaczy SW!