Od czego zaczęła się Twoja przygoda ze Star Wars?
To nie jest historia typu „Od dziecka uwielbiałam Gwiezdne wojny i od zawsze marzyłam, by posiadać strój wprost z odległej galaktyki”. To raczej opowieść o mamie, która wraz z dorastającym dzieckiem poznawała i zakochiwała się w gwiezdnych opowieściach. I tak trwamy w tym zakochaniu już od kilkunastu lat.
Kiedy postanowiłaś wstąpić do Legionu?
To był jakiś czas po tym, jak wstąpiłam do Rebel Legionu z moim pierwszym strojem – Benthicem Dwie Tuby. Benthic był wtedy uważany za typowo rebeliancki strój, jednak gdy przeanalizowano jego „szemraną” historię, stwierdzono, że może być akceptowany również w Legionie. Wtedy właśnie wstąpiłam do Polish Garrison.
Masz już kilka kostiumów, nie tylko imperialnych, który z nich jest tym „najbardziejszym”?
Prawdę mówiąc, to lubię wszystkie swoje stroje. Jedne są prostsze, bardziej wygodne np. do prowadzenia warsztatów plastycznych dla dzieci, inne bardziej zabudowane, dające efekt WOW. Tym „najbardziejszym” jest dla mnie strój, którego noszenie jest sporym wyzwaniem (zwłaszcza latem!), jednak daje mi najwięcej frajdy. Jest to strój Admirała Ackbara i uprzedzam, że to wcale nie jest pułapka 😉
Jak znajdujesz czas na tak pracochłonne stroje?
Wszystkie kostiumy staram się wykonywać w jak największym stopniu samodzielnie. Szycie, wykonywanie masek, broni… to zajmuje sporo czasu. Ta praca daje mi jednak sporo satysfakcji i, jak by to powiedzieć, przy niej się relaksuję. Tworzenie stroju jest taką odskocznią od życia codziennego. A na odpoczynek każdy musi znaleźć czas!
Co poradziłabyś komuś, kto chce zacząć strój od zera?
Nikt za pierwszym razem nie stworzył stroju idealnego, więc nie przejmuj się, jeśli maska okaże się zniekształcona, a szew na tkaninie pójdzie krzywo. Nie poddawaj się. Jest wiele tutoriali, ale twórca strojów najlepiej uczy się na własnych błędach. Owszem, szkoda zużytych materiałów, jednak satysfakcja z własnoręcznie wykonanego stroju wynagradza włożony trud.