Ty i Gwiezdne wojny – jak to się zaczęło?
To nie zaczęło się od Gwiezdnych wojen. Jedno z moich pierwszych wspomnień to moje bedtime story, kiedy tato czytał mi do poduszki Władcę Pierścieni, miałem wtedy jakieś trzy lata. Do dziś pamiętam włochate stopy i mieszkanie w norce 🙂 Ziarno zostało zasiane i chyba do dzisiaj wolę fantasy od science fiction. Moje następne wspomnienie to znów tata i dawno, dawno temu, w odległej miejscowości Krosno – byłem w kinie „Sokół” na Nowej nadziei. I było WOW! Nie ma większych liter, do tej pory chyba nie było większego wow, wgniotło mnie w peerelowski fotel, rozdziawiłem szczerbatą paszczękę i tak siedziałem, i się gapiłem… A potem było opowiadanie kolegom, co widziałem:) Potem standard: Thorgal, Lem, Sapkowski, przede wszystkim Diuna, Le Guin i wiele więcej.
Skąd pomysł, by dołączyć do Legionu?
To nie jest proste pytanie. Jestem nauczycielem i kiedyś moi uczniowie wpadli na pomysł, żeby zrobić szkolny konwent. To tylko dowodzi, jak fajnie jest być nauczycielem, bo uczniowie wpadają na pomysły, na które osoby nieco starsze nie wpadają, a powinny 🙂 Zapaliłem się do projektu i bardzo się w niego zaangażowałem. Ale trochę wcześniej moja żona poszła na lekcję do bardzo, bardzo dawnych znajomych z pobliskiej podstawówki. Doskonale znała moje zainteresowania i po powrocie powiedziała mi: „Wiesz, że u nich w salonie stoi Vader?” „Jak to stoi Vader?” „No normalnie, na manekinie.” Oczywista oczywistość, Vader stoi na manekinie, proste. Często tak robi. No i się zaczęło, poznałem Andrzeja Śnigórskiego i jego pasję, a może wręcz szaleństwo, które stało się także moim udziałem lub dawnym marzeniem, czekającym na realizację. Mój pierwszy #SzczepaniCon był w zbroi Fetta, wydawała mi się niewygodna (ha ha). Potem już Death Trooper, kolejne projekty organizacyjne, większy #KrosCon, itp. Ale pomysł, żeby dołączyć do Legionu, wziął się od Aku. To wszystko przez niego.
Dlaczego zdecydowałeś się na zbroję Szturmowca Śmierci?
Po tym jak Andrzej mnie wkręcił, zacząłem się na poważnie zastanawiać, jaka zbroja najbardziej by mi odpowiadała. Akurat obejrzałem Rogue One i wszystko stało się jasne. Te postacie po prostu mnie urzekły: jednolitą czernią, konstrukcją pancerza, zdobieniami i tym, jak wszystko do siebie pasowało. I hełmem! I tym, że szturmowcy mogą czasem trafić w przeciwnika! I nie dałem się przekonać, że to wyjątkowo trudna, niewygodna, czasochłonna i kosztowna zbroja. Szczególny nacisk należy położyć na punkt 2 i 4, które najpierw zaczęły mnie irytować (punkt 4), a potem uwierać, ciążyć, gnieść i przede wszystkim grzać (punkt 2). Ale nie żałuję.
Czy planowałeś jakikolwiek inny kostium?
Tak, Mando!!! Piękny kostium. Ale najwygodniejszy byłby chyba Jabba…
Co Ci się najbardziej podoba w aktywności legionowej?
Ludzie! Z racji dużego obciążenia zawodowego, nie mam wiele czasu, żeby jeździć po konwentach, premierach itp., ale ludzie z Legionu, których spotkałem, są po prostu świetni! Bardzo fajne są też reakcje „normalnych” ludzi, z którymi spotykam się, będąc w zbroi. Przeważnie jestem „robotem” lub „Vaderem” 🙂 Do tej pory tylko raz ktoś wykrzyknął „WOW, Death Trooper!”. Ale tym, co absolutnie najbardziej lubię w tym wszystkim, to uśmiechy dzieci i rodziców, kiedy odwiedzamy ich w szpitalu z prezentami.