Dlaczego właściwie Imperium?
Od zawsze kibicowałem rebeliantom, a moim bohaterem był Luke Skywalker, ale pierwszą figurką (podróbką kupioną w czasach PRL-u) był pilot AT-AT, który przypominał mi szturmowca. Imperium otacza aura tajemnicy, nie wiadomo, czyja twarz kryje się za maską. Ma to swój urok, zwłaszcza, gdy odgrywamy nasze postacie.
Jesteś obecnie najstarszym stażem aktywnym członkiem naszego Garnizonu. Kiedy i jak do niego dołączyłeś?
Pod koniec 2004 roku mój dobry kolega z „Imperial City Online”, Michał „Mike” Herok, rozkręcał Polish Outpost i wtedy też zaczął namawiać mnie na dołączenie do organizacji. Zastanawiałem się, który strój byłby właściwy, aż Mike podesłał mi aukcję z hełmem gwardzisty. Niczym w anegdocie opowiadanej przez Anthony’ego Danielsa, który ujrzał oblicze C-3PO i poczuł, że jest z nim związany, tak ja związałem się z tajemniczym posągowym gwardzistą. Moim pierwszym eventem była kluczowa dla naszej organizacji premiera „Zemsty Sithów” w poznańskim Kinepolis w maju 2005 roku. Z braku czasu za pikę służył mi wówczas ozdobiony końcówką karnisza i kurkiem od kranu kij od mopa kuchennego. Ta prowizorka towarzyszyła mi przez kilka kolejnych lat, a kurek dla żartu i na pamiątkę pozostawiłem w ostatecznej wersji tej broni.
Planujesz kolejne kostiumy?
Zaczynam myśleć o tym, by do gwardzisty i szturmowca dołączył kostium skauta. Jak się rozmarzę, to i widzę się w stroju szturmowca Najwyższego Porządku. Przyszłość w ciągłym ruchu się znajduje…
Zarażasz Gwiezdnymi wojnami swoje dzieci?
W naszym domu Star Wars jest chlebem powszednim, ale na ten moment ustępuje takim tuzom jak Ninjago czy Peppa. Nie powiedziałem jednak ostatniego słowa!
Jak doszło do tego, że stałeś się organizatorem StarForce? Podzielisz się z nami jakąś anegdotką z imprezy?
Przypuszczam, że kluczowym momentem była majówka na ulicy Obi-Wana Kenobiego w podtoruńskim Grabowcu, którą współorganizowałem w 2008 roku. Było to jednocześnie 50. spotkanie Bydgoskiego Fanklubu Star Wars, na które zaprosiliśmy gości z całej Polski i aktora Geralda Home’a. Wyzwolona wówczas w fanach energia, zapoczątkowała bieg wydarzeń, który doprowadził do pierwszej edycji StarForce. To był konwent od fanów dla fanów, który koordynowałem przez wszystkie edycje i liczę, że będziemy mieli okazję się zebrać jeszcze w przyszłości. Tworzyliśmy go przez wiele lat, a o kolejnych odsłonach mógłbym wspominać godzinami, ale najbliższy memu sercu jest moment, gdy podczas jednej z edycji pewne dziecko powiedziało do mamy: „To jest mój najpiękniejszy dzień w życiu”.