Jak zaczęła się Twoja przygoda z Gwiezdnymi wojnami?

Całkiem dobrze pamiętam początek mojego romansu z Gwiezdną Trylogią. Był to rok 2007. Podczas WF-u w gimnazjum skręciłem sobie kostkę i nie mogłem się ruszać z domu. Na szczęście mój kolega przyniósł mi kilka gier na PlayStation 2, żeby mi się nie nudziło. Wśród nich było LEGO Star Wars 2: Original Trilogy. Przedtem nie miałem okazji zagrać w ten tytuł, więc stwierdziłem, że warto wypróbować. Gra wciągnęła mnie na długie godziny, dni (a może i miesiące). Zakochałem się w genialnej kombinacji opowiadania historii Gwiezdnych wojen w zabawny sposób w świecie klocków LEGO. Po przejściu gry od razu pobiegłem do sklepu zobaczyć, jakie zestawy klocków ze Star Wars są teraz dostępne. Przy okazji dorwałem się do płyt z filmami, by obejrzeć je po raz pierwszy! Tak oto gra spowodowała, że sięgnąłem po filmy i wszystko inne, co wiązało się z Gwiezdnymi wojnami.
Skąd decyzja, by dołączyć do Legionu?
Z początku myślałem, że Legion jest czymś nieosiągalnym dla zwykłych śmiertelników. Wiązało się to z wyobrażeniem nastolatka, że takie stroje to można mieć tylko z Hollywood. Oglądając w Internecie filmiki z różnych parad w Disneylandzie czy Legolandzie oraz przemarszów z eventów czy konwentów byłem pewny, że są to statyści albo aktorzy prosto z planu zdjęciowego. Dopiero kiedy sam zacząłem jeździć na konwenty, okazało się, że są to tacy sami miłośnicy Gwiezdnych wojen jak ja!
Polski Garnizon pierwszy raz na żywo zobaczyłem na Sabat Fiction Fest i później jeszcze na Jagaconie. Wtedy też nieśmiało pojawiła się myśl, że fajnie by było połączyć moje hobby (m.in. cosplay i larpy) z najwspanialszym uniwersum we wszechświecie. Ponadto byłaby to okazja do spotkania takich samych geeków jak ja. Pomyślałem też, że może kiedyś ktoś będzie oglądać jakiś filmik z przemarszów i zobaczy tam mnie, a ja później będę mieć okazję uświadomić takiej osobie, że on też może wstąpić do armii Imperium!

Kto jest Twoim ulubionym bohaterem i dlaczego wielki moff Tarkin?
Bez wątpienia wielki moff Wilhuff Tarkin jest jedną z moich ulubionych postaci (jak nie najulubieńszą!). Nie zawsze jednak tak było. W filmach pojawił się tylko w Nowej nadziei. Co prawda można było odnieść wrażenie, że to główny antagonista tej części (wydaje rozkazy samemu Darthowi Vaderowi), acz nie kończy zbyt wesoło i nie ma zbyt długiego czasu antenowego. Dlatego Tarkin nie był dla mnie nikim wyjątkowym. Dopiero kiedy zacząłem zaglądać do książek i komiksów, zobaczyłem, jak wiele potencjału ma ta postać. Świetna książka Jamesa Luceno Tarkin pokazuje głównego bohatera jako przenikliwego i sprytnego, zaś jego przedstawienie w Katalizatorze pozwala nam zapoznać się z niezwykłymi intrygami politycznymi, których Tarkin jest mistrzem. Później mogliśmy go oglądać w Łotrze 1, Rebeliantach czy teraz w Bad Batch. W każdym z tych źródeł coraz bardziej przekonywałem się do Tarkina, który znalazł się na moim podium imperialnych oficerów, razem z Thrawnem i Krennicem.
Kiedyś usłyszałem, że zaczynamy lubić jakieś filmy albo postaci, kiedy widzimy na wielkim albo srebrnym ekranie bohaterów, z którymi podświadomie czujemy, że możemy się utożsamić przez dane cechy charakteru. Wydaje mi się, że tak jest trochę ze mną i Tarkinem (oczywiście patrząc na jego pozytywne cechy, a nie na jego szczególne zamiłowania do „katastrof górniczych”) 🙂

A tak na serio – dlaczego od razu mundur postaci charakterystycznej?
Chciałem, by mój pierwszy kostium był związany z jakąś postacią mającą konkretne imię i nazwisko. Wydaje mi się, że mundur, dzięki któremu możesz dołączyć do Legionu, powinien być szczególnie wyjątkowy, a zatem związany z ulubioną postacią. Acz przyznam, że na początku wybór nie był oczywisty. Na pewno chciałem strój jednego z wyżej wymienionych oficerów imperialnych. Każdy miał swoje plusy i minusy. Myślałem o Krennicu, nawet zrobiłem swój własny cosplay tej postaci.
Wszystko zmieniło się, kiedy pokazywałem rodzicom Łotra 1. Podczas pamiętnej sceny rozmowy Krennica z Tarkinem zapytali mnie, dlaczego nic nie mówiłem, że występuję w Gwiezdnych wojnach. Zadowolony pomyślałem, że w ten sposób pochwalili mój wysiłek włożony w cosplay dyrektora. Później jednak okazało się, że chodziło im o Tarkina. Ot, po mojej ostatniej diecie w ten sposób zażartowali sobie, że teraz wyglądam jak młodsza wersja wielkiego moffa. Szczerze, to nie wiedziałem, czy po tym żarcie cieszyć się czy płakać – wiedziałem już jednak, że mój pierwszy profesjonalny strój będzie kostiumem Tarkina.

Kiedy kolejny kostium?
Myślę, że kiedy będzie okazja pochodzić w stroju na żywo, na konwentach czy innych eventach, chęć na kolejny kostium jeszcze bardziej wzrośnie. Już mam kilka pomysłów, kogo by zrobić jako następnego. Wśród nich chyba najmocniej wybija się postać o dość egzotycznym imieniu z białym mundurem imperialnym i niebieską skórą.
Autor fotografii tytułowej: Photos for Masses