Ty i Star Wars – jak to się zaczęło?
Daaaawno temu mój tato przytargał do domu pożyczoną kasetę vhs z… Mrocznym widmem. Początek może niezbyt udany, ale wkrótce potem pokazał te filmy, które sam oglądał w kinie za dzieciaka, czyli tę słuszną trylogię. I tak jakoś zażarło ? Zawsze jak Gwiezdne wojny leciały w telewizji, oglądaliśmy je razem.
Kiedy i jak dowiedziałaś się o Legionie?
O Legionie dowiedziałam się w zasadzie za sprawą znajomych z Wrocławskiego Fanklubu Gwiezdnych Wojen. O ile się nie mylę, był to 2017 rok. Opowiadali o wyjazdach na różne wydarzenia i ogromnie mnie tym zaciekawili. I tak od słowa do słowa zakiełkował mi w głowie pomysł, że może też bym jakiś strój zrobiła i wstąpiła w szeregi tej organizacji.
Dlaczego postanowiłaś zostać pilotem?
Tak się złożyło, że na samym początku mojej cosplayowej drogi byłam Jedi. Takim wymyślonym po swojemu, dość budżetowo i robionym w ciągu tygodnia, bo koniecznie chciałam pójść w nim na Dni Fantastyki. Tam zobaczyłam ludzi w „plastikach” i już wiedziałam, że kolejny strój musi być z hełmem. On dawał jednak większy komfort psychiczny. No i jest fajny, a to przecież o to w tej zajawce chodzi. A że pilotów nie widziałam wtedy zbyt wielu, to chciałam mieć kostium, który będzie się wyróżniał na tle wszystkich szturmowców, których każdy kojarzy.
Masz w planie kolejne kostiumy?
Marzy mi się zrobienie stroju Sandtroopera! Szturmowiec jednak wydaje się być dość ciężki w utrzymaniu w czystości, a czasem chciałabym się wbić w strój, w którym nie będą mnie mylić z Vaderem. Skarbonka na ten cel jest już założona, mam nadzieję, że fundusze uzbierają się szybko i będę mogła zrealizować kolejne marzenie ?
Jesteś młodą mamą i miałaś już okazję troopować z potomstwem. Jakie wrażenia? Będziemy mieli mały suport, kiedy podrośnie?
Młody zaliczył pierwszy trooping, mając lekko ponad 4 miesiące. Byłam na tyle zmobilizowana po lockdownach i długim braku eventów, że postanowiłam: choćby się waliło i paliło, to musimy pójść na WOŚP. Nie wiedziałam, jak to ogarnę – karmienie, przewijanie itd. Jak się okazało, strach ma wielkie oczy i synek okazał się być łaskawy – sporą część kwesty przespał w chuście. No i zrobił niemałą furorę – był przebrany za Yodę! ? Mam nadzieję, że będzie chciał pójść w ślady mamy i będziemy kontynuować rodzinne wypady eventowe.