Jak zaczęła się Twoja przygoda ze Star Wars?
Dawno dawno temu, w odległej galaktyce… A tak na serio, to wszystko zaczęło się od tego, że odwołano nam w szkole ostatnią lekcję. Koleżanka powiedziała, że ma w domu odtwarzacz video (to było 30 lat temu, wierzcie mi, porządny odtwarzacz wtedy robił furorę na dzielnicy) i fajny film, to mi może puścić kawałek. Obejrzałam fragment Imperium kontratakuje, więc tak, już od początku wiedziałam, kto jest ojcem Luke’a ? Potem w księgarni znalazłam interartowskie, złote wydanie adaptacji Nowej nadziei i nie było już dla mnie ratunku – wsiąkłam całkowicie. Pogłębiło mi się jeszcze bardziej w liceum, bo osamotniona w swojej wielkiej miłości, chciałam poznać innych fanów SW i dałam ogłoszenia do dwóch czasopism, w tym do Nowej Fantastyki. I się zaczęło… Napisało do mnie mnóstwo ludzi, z częścią jestem w kontakcie do dzisiaj, pisałam dziesiątki (normalnych!) listów miesięcznie, założyłam fanklub korespondencyjny, mieliśmy też swój fanzin w zawrotnym nakładzie 30 egzemplarzy! A przypominam, to czasy, kiedy internet przynoszono wiadrami i raczej tylko w wielkim mieście! Na studiach już zyskałam nieco lepszy dostęp do sieci, przyszły kolejne znajomości, kanał IRC #starwars-pl, Bractwo Sithów… W tym ostatnim spędziłam 13 lat! Poza tym konwenty małe i duże, liczne prelekcje, potem portal Star Wars Extreme… no i chyba nikt się nie dziwi, że na obrączce ślubnej pojawiły się napisy w Aurabeshu! Ostatnio wystawiałam faktury za Sokoła Millennium i uważam to za urzeczywistnienie swoich życiowych celów! Star Warsy to jest właściwe całe moje życie!
A kiedy usłyszałaś o Legionie?
To chyba przyszło razem z konwentami. Raz czy drugi widziało się ludzi w rewelacyjnych strojach, widać, że profesjonalnych, zwłaszcza w porównaniu z naszymi – gdzie za miecz świetlny nierzadko robiła po prostu latarka, a czarny płaszcz z kapturem i sukienka pomagały wykreować postać Sitha. Miało to jednak swój urok. To naprawdę dawne czasy! Teraz większość cosplayów naprawdę powala wykonaniem. Potem poznałam na tych konwentach wiele osób z polskiego Garnizonu, już wiedziałam nieco więcej o samej działalności, strasznie spodobała mi się zwłaszcza pomoc charytatywna. Postanowiłam, że kiedyś wstąpię… tylko jak wiadomo, „kiedyś” to określenie czasu baaaaaardzo nieokreślonego ? Generalnie mogę powiedzieć, że „krążyłam” wokół Legionu przez lata, doskonale znałam wielu jego członków. W końcu się udało, również za sprawą Ithilnar, która podała mi odpowiednie namiary i pomogła zorganizować resztę elementów.
Skąd właśnie ten kostium? Bo masz jedyny w naszym Garnizonie mundur oficera naukowego.
No jak to, zawsze lubiłam Spocka! ? Poza tym to wszystko wina Rogue One! W końcu kto nie chciałby nosić munduru, który pojawia się na ekranie przez całych kilka sekund? A na serio to złożyło się na ten strój kilka składników. Po pierwsze, jest to kostium oficerski, ale – jak ja to nazywam – niepełny. Nie potrzebuję na przykład czapki czy rękawiczek, belt boxów… To wszystko drobiazgi, ale kiedy doda się grosz do grosza… Znacznie bardziej istotną kwestią jest dopasowanie munduru do sylwetki. Oczywiście, Legion nie dyskryminuje ze względu na płeć czy figurę, stąd mamy np. dużo pań w kostiumie generała Huxa! Jednak pozostaje to, jak komfortowo się czujemy w danym stroju. Jestem dosyć tęgą osobą, lustro w domu posiadam i wolałabym mieć coś, co nie będzie podkreślało mankamentów sylwetki. Bryczesy odpadają! Problem pojawia się również przy znalezieniu oficerek – szeroka łydka oznacza albo szycie na miarę, albo kombinowanie. A tu nagle pojawia się kostium marzeń – proste spodnie, sztyblety… Wszystko pasuje. I jeszcze pochodzi z mojego trzeciego ukochanego filmu starwarsowego! W sumie też jakoś rozumiem tego nieszczęsnego Erso… Kompletowanie munduru zaczęłam od butów, znalazłam je po prostu na wyprzedaży w popularnej sieciówce i już wiedziałam, że nie ma odwrotu…
Nie jest to jednak jedyny mundur z takimi możliwościami…
Nie, faktycznie, można zrobić choćby mundur oficera Imperialnego Biura Bezpieczeństwa, który ma trzy warianty. Jeden z nich również zakłada proste spodnie i sztyblety. Szczerze mówiąc, miałam szyć taki kostium w tym roku, jednak ze względu na finanse w 2020 sprawa znowu się odwleka. Poza tym jest całe mnóstwo innych strojów, pomagających ukryć te nadmierne kilogramy, ale jako lojalny imperialista zawsze stawiałam właśnie na mundur! Z drugiej strony można też zrobić imperialnego gwardzistę! Ten kostium ma nieziemską prezencję, jest rozpoznawalny, a w dodatku stosunkowo łatwy w noszeniu (można usiąść!).
A tak właściwie, to dlaczego Imperium?
Porządek i sprawiedliwość w galaktyce oraz Marsz imperialny! ? Poza tym nie ukrywajmy, Imperium w filmach imponuje znacznie bardziej niż Rebelia, nawet (a może zwłaszcza?) gdy ma się 10 lat. Całe przedstawienie tego systemu wydaje się również znacznie bardziej spójne niż rebeliancki chaos. Potem człowiek zaczął doceniać manipulacje Palpatine’a i w ogóle całe dziedzictwo Sithów (choć minęło trochę lat, zanim EU dotarło i do nas). Może Ciemna Strona jest mocniejsza, ale jest również… bardziej ludzka, tak jak bardziej ludzkie są emocje. A ostatnio… no cóż, może zostanę zaraz ukamienowana, ale powieści nowego kanonu świetnie pokazują to, jak Imperium nie tylko zajmuje się tymi buntownikami, ale też utrzymuje porządek na różnych szlakach galaktycznych, wyłapuje piratów itp. A co dzieje się po przejęciu władzy przez Nową Republikę, zarówno w nowym, jak i starym kanonie? Wszyscy doskonale wiemy!